Brak piekarnika, brak aparatu fotograficznego. Brak tematu pracy magisterskiej.
Ale czy należy skupiać się na brakach? Cóż, zbyt często to robię. Dziś postanowiłam przejrzeć folder z niewykorzystanymi zdjęciami kulinarnymi, aby znaleźć inspirację obiadową i przy okazji przekonać się, że wcale nie brakuje mi pomysłów na nowy wpis na blogu. Hmmm... coś szybkiego, sytego, słodkiego... i jak u mamy... idealne comfort food... kluski leniwe! Znane też jako pirogi leniwe oraz zapewne także pod innymi regionalnymi nazwami. I nie liczcie na precyzyjny przepis! Dodaję mąkę tak długo, aż ciasto ma odpowiednią konsystencję. Za każdym razem.
Kluski leniwe
Składniki:
kostka twarogu (półtłustego, a najlepiej tłustego)
1 jajko
mąka w bliżej nieokreślonej ilości :)
Do twarogu dodajemy 1 jajko oraz ok. 1/2 szklanki mąki. Zagniatamy i dosypujemy mąkę, cały czas zagniatając, tak aby ciasto utworzyło sprężystą kulę i nie kleiło się do rąk. Ciasto nie może być zbyt miękkie, bo rozpadnie się podczas gotowania, jednak zbyt duża ilość mąki i zupełnie twarde ciasto to twarde kluski, w których smak twarogu zejdzie na drugi plan. Kiedy zrobicie je po raz pierwszy, od razu zrozumiecie o co chodzi. Mąka nie może zdominować dania, jednak w zależności od wielkości jajka i rodzaju twarogu, potrzeba jej mniej lub więcej, aby można było uformować kluski.
Tradycyjna forma jaką nadaję kluskom to romby. Przy pomocy dłoni formuję z ciasta długi cienki walec, spłaszczam widelcem, pozostawiając wzorek, po czy kroję ukośnie. Oto zdjęcie kluseczek tuż przed ugotowaniem:
Kluski wrzucamy do wrzącej, lekko osolonej wody, a kiedy wypłyną gotujemy jeszcze kilka minut.
Podajemy z klarowanym masłem i cukrem :) Jak u mamy :)
Pozdrawiam i życzę smacznego,
Asia
wtorek, 28 lutego 2012
poniedziałek, 20 lutego 2012
Zdrowie gospodarza!
Po osiemnastce Brata prześladuje mnie bardzo dużo bardzo dobrej muzyki :) Jeszcze wczoraj nie mogłam przestać słuchać imprezowej płyty, zasypiając na stojąco nad kolejną kawą, a jednak jednocześnie cały czas podskakując. Głowę zaprzątają plany świętowania moich tegorocznych urodzin na marcowym koncercie Piha.
A tymczasem w głośnikach Vixen. Raper o którym usłyszałam w ten weekend. Kawałek "Zdrowie Gospodarza" zawładnął mną całkowicie... Z życzeniami dla Brata i z dedykacją dla moich przyjaciół, bo "ciężko jest żyć lekko" ;)
No to zdrowie gospodarza , choć zniknął !
Wypijmy za młodość , za hip-hop!
Lubimy przesadzać , to wszystko !
Dziś pijemy za Nas , za przyszłość !
No to zdrowie gospodarza , choć zniknął !
Wypijmy za młodość , za hip-hop !
Życzmy sobie szczęścia na przyszłość ,
oby nikt z nas nie przegrał , oby nam wyszło !
A.
A tymczasem w głośnikach Vixen. Raper o którym usłyszałam w ten weekend. Kawałek "Zdrowie Gospodarza" zawładnął mną całkowicie... Z życzeniami dla Brata i z dedykacją dla moich przyjaciół, bo "ciężko jest żyć lekko" ;)
No to zdrowie gospodarza , choć zniknął !
Wypijmy za młodość , za hip-hop!
Lubimy przesadzać , to wszystko !
Dziś pijemy za Nas , za przyszłość !
No to zdrowie gospodarza , choć zniknął !
Wypijmy za młodość , za hip-hop !
Życzmy sobie szczęścia na przyszłość ,
oby nikt z nas nie przegrał , oby nam wyszło !
A.
wtorek, 14 lutego 2012
Panna cotta z musem truskawkowym
Panna cotte robimy wg przepisu, który już kiedyś zamieściłam http://zmiastaiztalerza.blogspot.com/2011/12/panna-cotta.html. Następnie pozostawiamy w lodówce do stężenie, przygotowując w tym czasie warstwę truskawkową. Ilość truskawek zależy od tego jak wysoką warstwę chcemy uzyskać. Ja miałam tylko trochę zamrożonych truskawek, dlatego warstwa musu jest niewielka. Truskawki mieszałam w garnku aż do rozgotowania. Nie musiałam dolewać wody, gdyż zamrożone truskawki bardzo szybko puściły wodę. Do ugotowanego starannie truskawkowego musu dodałam pół szklanki gorącej wody z rozpuszczonymi w niej trzema łyżeczkami żelatyny, starannie pomieszałam i pozostawiłam do wystygnięcia. Dopiero chłodny truskawkowy mus możemy nakładać do filiżanek/foremek ze stężałą panna cottą.
Pozostawiamy deser w lodówce jeszcze na minimum dwie godziny, po czym wyjmujemy w foremek poprzez włożenie ich na chwilę do gorącej wody (dosłownie kilka sekund). Dekorujemy dowolnie (i pysznie) :)
Życzę wszystkim wielu przygotowanych od serca pyszności. Nie tylko deserów i nie tylko w Walentynki :) Przez cały rok dbajmy o naszych bliskich i z wdzięcznością przyjmujmy ich troskę o nas. Pamiętajmy nie tylko o naszych partnerach, ale też o przyjaciołach. Także w drobnych sprawach. A może zwłaszcza :)
Asia
niedziela, 12 lutego 2012
Z kąta w kąt
W domu "poimprezowa" atmosfera. Brat świętował wczoraj swą pełnoletność. Zresztą na wczorajszej rodzinnej uroczystości się nie skończy. W następny weekend czeka mnie czarowanie przystawek na męską imprezę. Cała przyjemność po mojej stronie :)
Za to dzisiejsza senność mnie dobija. W takie dni jak dziś mam wyrzuty sumienia, że się nudzę. Rzadko się nudzę, dlatego w takich momentach mam poczucie, że to wstyd marnować czas na smętne rozmyślania i wyprane z energii chodzenie z kąta w kąt. Nudzę się tylko wtedy, gdy mam nienajlepszy humor, bo przecież w innym razie już dawno zabrałabym się za coś co lubię. Nawet przepisów szukam w Internecie takich, które "na pewno nie wyjdą". Jak na ironię postanowiłam zrobić coś, co potrzebuje czasu. Być może po to, aby sfrustrować się jeszcze bardziej, a być może dlatego, żeby przekonać siebie, iż warto czekać. Na efekty swoich działań. Na wiosnę. Na nowe podmuchy wiatru w żaglach. Na czas, który ktoś nam ofiarowuje. Na spełnione marzenia. Na coś pysznego jutrzejszego wieczoru.
Zaplanowane spotkanie nie doszło do skutku i żyję już dniem jutrzejszym, ponieważ wiem, że miło spędzę czas i nadrobię towarzyskie zaległości. A we wtorek... We wtorek M. :)
A mój sposób na dzisiejszy wieczór? Proszę bardzo:
A.
Za to dzisiejsza senność mnie dobija. W takie dni jak dziś mam wyrzuty sumienia, że się nudzę. Rzadko się nudzę, dlatego w takich momentach mam poczucie, że to wstyd marnować czas na smętne rozmyślania i wyprane z energii chodzenie z kąta w kąt. Nudzę się tylko wtedy, gdy mam nienajlepszy humor, bo przecież w innym razie już dawno zabrałabym się za coś co lubię. Nawet przepisów szukam w Internecie takich, które "na pewno nie wyjdą". Jak na ironię postanowiłam zrobić coś, co potrzebuje czasu. Być może po to, aby sfrustrować się jeszcze bardziej, a być może dlatego, żeby przekonać siebie, iż warto czekać. Na efekty swoich działań. Na wiosnę. Na nowe podmuchy wiatru w żaglach. Na czas, który ktoś nam ofiarowuje. Na spełnione marzenia. Na coś pysznego jutrzejszego wieczoru.
Zaplanowane spotkanie nie doszło do skutku i żyję już dniem jutrzejszym, ponieważ wiem, że miło spędzę czas i nadrobię towarzyskie zaległości. A we wtorek... We wtorek M. :)
A mój sposób na dzisiejszy wieczór? Proszę bardzo:
A.
sobota, 11 lutego 2012
Ciasto cytrynowe z białą czekoladą i płatkami migdałowymi
Ciasto cytrynowe z białą czekoladą i płatkami migdałowymi
inspirowane http://www.makelifeeasier.pl/inne/wilgotne-ciasto-cytrynowe-z-kawalkami-bialej-czekolady-i-mielonymi-migdalami/
Składniki:
200 gram masła
4 jajka
250 gram mąki
150 gram cukru
50 gram mielonych płatków migdałowych
starta skórka i sok z 2 cytryn
1 tabliczka białej czekolady (pokruszona)
2 łyżki proszku do pieczenia
Ucieramy masło z cukrem na gładką masę. Dodajemy jajka, mąkę, mielone migdały, proszek do pieczenia i mieszamy. Na końcu dodajemy sok i skórkę z cytryn oraz pokruszoną drobno białą czekoladę. Ponownie starannie mieszamy. Przekładamy masę do wysmarowanej tłuszczem blaszki. Pieczemy w temperaturze 180 stopni przez 40-50 minut.
Asia
piątek, 10 lutego 2012
Imbirowy eliksir rozgrzewający
Świeży imbir, plasterek cytryny i miód to idealne połączenie, aby rozgrzać się w zimowe dni. Poranek przywitał mnie dziś mrozem i śniegiem za oknem. Czyli bez zmian. Straszliwie nie chce mi się nigdzie wychodzić, więc wśród sportów zimowych preferuję pieczenie. Najlepsze ćwiczenie na ręce? Ucieranie masła z cukrem na pyszne ciasto. Jakie ciasto? O tym wkrótce :)
Grzejcie się imbirem, Kochani!
Pozdrawiam,
Asia
Subskrybuj:
Posty (Atom)