Pomysł na dzisiejszy wypiek powstał w mojej głowie na wspomnienie ciasta, które jadłam nieraz u znajomych, ale nigdy nie pojawiało się ono w moim domu. Przejrzałam więc mnóstwo przepisów na różnych blogach i postanowiłam wyciągnąć z nich średnią, czyli upiec ciasto tak jak mi najbardziej odpowiada. Szczerze mówiąc ciasto nie wyszło tak wilgotne jak się spodziewałam, dlatego następnym razem zamiast jabłek użyję marmolady lub dżemu, ale gorąco polecam również tę wersję :)
PLEŚNIAKczyli pyszne ciasto o mylącej nazwie
Składniki:
Ciasto:
2 szklanki mąki krupczatki
1 szklanka zwykłej mąki pszennej
1 kostka masła/ margaryny
4 żółtka jajek
3 łyżki cukru
2 łyżki kakao
Reszta składników:
3 jabłka
4 białka jajek
1 kisiel (użyłam wiśniowego, ale może być też truskawkowy lub poziomkowy)
3 łyżki cukru
Zagniatamy kruche ciasto (najpierw bez kakao) i dzielimy na 3 części. Jedną z części zagniatamy ponownie razem z dwoma łyżkami kakao i wkładamy całe ciasto do lodówki na pół godziny.
Po wyjęciu ciasta z lodówki jedną z dwóch jasnych części ciasta wylepiamy formę, po czym ścieramy obrane jabłka na wierzch (można też użyć marmolady jabłkowej lub jakiegoś kwaśnego dżemu) . Następnie ścieramy na tarce kakaowe ciasto tworząc kolejną warstwę.
Białka ubijamy razem z 3 łyżkami cukru, dodajemy kisiel i miksujemy. Tak powstała piankę umieszczamy na warstwie ciemnego ciasta. Na piankę ścieramy resztę jasnego ciasta.
Pieczemy w temperaturze 180 stopni przez 40-45 minut.
Smacznego!
W naszym rodzinnym domu ciasto niegdyś gościło bardzo często. Dziękujemy za przypomnienie :)
OdpowiedzUsuńCała przyjemność po mojej stronie :)
OdpowiedzUsuńu mnie pleśniak to było imieninowe cliche - w pozytywnym sensie! też się przymierzam od jakiegoś czasu do zrobienia :)
OdpowiedzUsuńPleśniak właśnie zniknął z kuchni, więc czuję że też muszę się przymierzyć do pieczenia :)
OdpowiedzUsuńTwój pleśniak jest pyszną średnią.
OdpowiedzUsuńW moim domu rodzinnym również nie było tradycji jego pieczenia.
Chyba jednak rozpoczęłam nową tradycję... może by do tego wymyślić jakąś bardziej apetyczną nazwę? :)
OdpowiedzUsuńU mnie za pleśniaka zawsze była odpowiedzialna jedna z babć. Pycha ciasto:-)
OdpowiedzUsuńplesniaka znam od dziecinstwa, ale tak naprawde to dopiero teraz rozsmakowalam sie w tym ciescie. Mi najbardziej pasuje z kwasnymi owocami jak rabarbar czy porzeczki, a w zimie z powidlami lub dzemem z czarnej porzeczki:)
OdpowiedzUsuńTo ciasto rzeczywiście daje dużo możliwości i po tym eksperymencie również skłaniam się ku bardziej kwaśnym dodatkom. Oj, ile jeszcze pleśniaków przede mną :D
OdpowiedzUsuńJoanno, to niezwykłe, ale moje dwie babcie są chyba jedynymi babciami na świecie, które nie pieką ciast :( Dobrze, że geny kulinarne moich rodziców i moje jakoś wyewoluowały, pomimo tego defektu w rodzinie ;)
papierówki- kocham.
OdpowiedzUsuńkurczę i u ciebie pleśniak? toż to telepatia;)
Pozdrawiam serdecznie,
Olcik
Czasem, gdy krążę po blogach, naprawdę myślę, że istnieje jakaś "blogspotowa nadświadomość" ;)
OdpowiedzUsuńJa tez myslalam o tym ciescie....chce je upiec dla mojej wloskiej rodziny tylko musze mu znalezc jakas fajna nazwe po wlosku :)
OdpowiedzUsuńNo tak, nawet nie próbuj tłumaczyć w żaden sposób nazwy "pleśniak" :D nawet w takim pięknym języku jak włoski brzmiałoby to pewnie strasznie ;)
OdpowiedzUsuń