niedziela, 12 lutego 2012

Z kąta w kąt

W domu "poimprezowa" atmosfera. Brat świętował wczoraj swą pełnoletność. Zresztą na wczorajszej rodzinnej uroczystości się nie skończy. W następny weekend czeka mnie czarowanie przystawek na męską imprezę. Cała przyjemność po mojej stronie :)
Za to dzisiejsza senność mnie dobija. W takie dni jak dziś mam wyrzuty sumienia, że się nudzę. Rzadko się nudzę, dlatego w takich momentach mam poczucie, że to wstyd marnować czas na smętne rozmyślania i wyprane z energii chodzenie z kąta w kąt. Nudzę się tylko wtedy, gdy mam nienajlepszy humor, bo  przecież w innym razie już dawno zabrałabym się za coś co lubię. Nawet przepisów szukam w Internecie takich, które "na pewno nie wyjdą". Jak na ironię postanowiłam zrobić coś, co potrzebuje czasu. Być może po to, aby sfrustrować się jeszcze bardziej, a być może dlatego, żeby przekonać siebie, iż warto czekać. Na efekty swoich działań. Na wiosnę. Na nowe podmuchy wiatru w żaglach. Na czas, który ktoś nam ofiarowuje. Na spełnione marzenia. Na coś pysznego jutrzejszego wieczoru.
Zaplanowane spotkanie nie doszło do skutku i żyję już dniem jutrzejszym, ponieważ wiem, że miło spędzę czas i nadrobię towarzyskie zaległości. A we wtorek... We wtorek M. :)

A mój sposób na dzisiejszy wieczór? Proszę bardzo:






A.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz