piątek, 7 października 2011

Za dużo myśli i pietruszkowa zupa krem na deszczowe dni

Witam Was serdecznie,

Ostatnie kilka dni upłynęło pod znakiem rozmyślań i emocji. Poruszyła mnie książka Yaloma "Kuracja wg Schopenhauera". Ach... to znowu temat na osobny post. Trudny do napisania, nawet dla psychologa, bo o śmierci. Trudny zwłaszcza po środowym dyżurze na oddziale hematologii. Jestem wolontariuszką od maja, ale doświadczenia, jakich dostarczają spotkania z ludźmi chorymi na białaczkę, są bardzo różne i niosą wciąż nowe refleksje. Otwierają się stare i nowe lęki, ale też stare i nowe prawdy.
Wczoraj miałam wielką ochotę, aby na chwilę pomyśleć o czymś innym niż zamknięta właśnie na ostatniej stronie, po wielu godzinach czytania, książka Yaloma. Nie wiem czy najnowszy film Almodovara był dobrym wyborem. Na pewno był wciągający, i pod tym względem spełnił swoje zadanie, ale fabuła była po prostu chora, patologiczna. Być może cenię psychologiczny realizm bardziej niż mocny przekaz, a może po prostu film stał się pod koniec tak groteskowy, że moja groza zamieniła się w rozbawienie. Nie wiem jaki był cel Almodovara. Film był interesujący i okropny jednocześnie. Na pewno "Skóra w której żyję" jest dziełem odbiegającym nie tylko od tego, co dotąd reżyser stworzył, ale odbiegającym od wszystkiego co w życiu widziałam.
Coraz bardziej nie mogę się doczekać relacji  Niny z rejsu, ale o ile mi wiadomo wraca dopiero jutro.
W Krakowie zimno i deszczowo, a po głowie chodzi mi zupa pietruszkowa. Jest to absolutnie pyszny i niezwykle pożywny posiłek! W moim rodzinnym domu nikt takiej zupy nie gotował i po raz pierwszy spróbowałam zupy pietruszkowej, gdy ugotowała ją moja przyjaciółka ze studiów. Z tego miejsce chcę podziękować Natalii za wprowadzenie w moje życie tej zielonej, gorącej cudowności :) Oczywiście zupa przeszła moje drobne modyfikacje, związane z robieniem jej "na oko", ale postaram się podać Wam sensowne proporcje :) Zamieszczone przeze mnie zdjęcie to ostatnia pietruszkowa zrobiona we wrześniu u rodziców. Ku uciesze mamy, która stała się fanką tej zupy.


Składniki:
dwie łyżki oliwy
1 cebula
1,5 litr bulionu
500 g ziemniaków
2 pęczki pietruszki
sól, pieprz

Pokrojoną drobno cebulkę podsmażamy na oliwie, w garnku. Wrzucamy pokrojone w kostkę ziemniaczki i zalewamy bulionem. Dodajemy pietruszkę (można posiekać lub przekroić pęczek na kilka części). Kiedy ziemniaki już się ugotują miksujemy zupę blenderem na krem. Doprawiamy pieprzem i solą, po czym gotujemy jeszcze kilka minut.
Gotowa zupa świetnie smakuje z grzankami lub ziemniaczkami, choć jest też idealna bez żadnych dodatków :)

Smacznego


Asia

4 komentarze:

  1. Fanstatyczne! Zupy tego typu są moim ulubionym daniem (zaraz po szpinakowym spaghetti) :) Świetnie, będę was obserwować dalej w nadziei na kolejny pyszny przepis :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak się składa, że uwielbiam zupy, więc na pewno pojawią się kolejne przepisy :)

    Asia

    OdpowiedzUsuń
  3. Opisałaś film Almodovara, nie mówiąc właściwie nic! Jesteś mistrzynią :) A zupa super przepis, muszę ją zrobić któregoś dnia bo kocham kremy, nie tylko te do ciała :)

    Laura

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo starałam się nie zdradzić fabuły, ponieważ jest tak zaskakująca, że film ogląda się w napięciu pomimo mieszanych uczuć, więc nie chciałam nikomu odbierać przyjemności z oglądania :)

    A przepis jeszcze raz wszystkim polecam, polecam, polecam :) Gorąco :)

    A.

    OdpowiedzUsuń