sobota, 24 września 2011

Pierwsze koty...

Pierwsze słowa naszego bloga powstają we wrocławskiej kuchni Ninki. Przy owocowej herbacie i w twórczej niemocy. Po długim spacerze i długich debatach o czym pisać. Najprościej o tym co ciekawe. O tym co nas zajmuje w danej chwili. O tym co się dzieje we Wrocławiu. I w Krakowie. O tym co tworzymy w kuchni, czym karmimy naszych mężczyzn i przyjaciół. Czym się pocieszamy na słodko przy dobrej książce. I przy jakiej książce.
Piszemy, czekając na cytrynowe spaghetti, o którym Nina z pewnością napisze. Za oknem zabytkowe kamienice, w kuchni cudowne zapachy. Dobre humory dopisują. Film do obejrzenia wieczorem wciąż pod znakiem zapytania.
Chcemy pisać o tym, co nam bliskie i być może bliskie także osobom, które to przeczytają. Gdzieś pomiędzy wierszami znajdzie się wszystko to, co dla nas ważne i godne uwagi, smaczne i ciekawe. Nasza relacja też.
Asia będąca w trakcie lektury „Jeszcze jest czas” Hanny Karolak, pozwala sobie zacytować za autorką Jean Louis Barrault’a:

„Wpływ to spotkanie. Można ulec wpływowi tego tylko, co się już w sobie nosi. To przyspieszone objawienie naszej osobowości, dzięki doświadczeniom kogoś innego. Życie? To, przy dużej dozie szczęścia, trzydzieści tysięcy dni. Jeśli więc ktoś nam pomaga spotkać się z tym, co niejasno przeczuwamy, nie przegapiajmy skrótów. Wpływy rysują wyraźnie nasz kształty. Są rezultatem naszego wyboru i naszych możliwości.”

2 komentarze:

  1. Powodzenia dziewczyny! :)

    Do Wrocławia mam sentyment po kilku latach mieszania, a Kraków wciąż mam na liście miejsc do zwiedzenia. Jakby nie było - dwa ciekawe miasta.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękujemy :)
    Do Wrocławia nie sposób nie mieć sentymentu! :)
    A Kraków... cóż, zapraszamy :) Choć to miasto ma swoje mankamenty, to trudno odmówić mu posiadania pewnej magii. Zwłaszcza, gdy człowiek wychodzi poza utarte ścieżki zwiedzania :)

    OdpowiedzUsuń